top of page
Zdjęcie autoraMagdalena Działdowska

Dyskryminacja? To mnie nie dotyczy

Każdy kraj, niezależnie od pozycji ekonomicznej, położenia geograficznego, czy przynależności do związków unii i sojuszy, boryka się z pewnymi problemami. Mówiąc „kraj” nie mam jednak na myśli problemów systemu, rządu ani warstw, które decydują o porządku tego świata, ale o tych, którzy współtworzą społeczeństwo. O ludziach, którzy zmuszeni są do podporządkowania się pewnym prawidłom. O tych, którzy, często nie posiadając wyboru, wpychani są w pewne ramy, etykietowani i spychani na dalszy plan- lub wystawiani na pierwszy wyłącznie dla szykan i poniżeń. Co może być powodem do takich potworności? Inny kolor skóry, pochodzenie, płeć, wyznanie, orientacja seksualna lub zwyczajnie brak najnowszego smartfona albo kolor spodni nie pasujący do najnowszych trendów. Powodów może być mnóstwo i choć w pierwszej myśli rasizm, seksizm czy dyskryminacja to wątki odległe, to wyjrzyjmy na własne podwórko. Zajrzyjmy do prestiżowych szkół. Pomyślmy o swoich współpracownikach czy członkach rodziny. Poczytajmy wypowiedzi przeciętnych, użytkowników portali społecznościowych. Czy aby na pewno nie ma tam przejawów mowy nienawiści lub mało śmiesznych, ale przecież niewinnych żartów, przez które ukradkiem komuś zakręciła się w oku łza? Mogłoby się wydawać, że wysoko rozwinięte kraje, które posiadają najpotężniejsze bronie, najsilniejsze władze, przemyślane systemy legislacyjne, z łatwością powinny radzić sobie z problemem prześladowań i dyskryminacji. Jednak rozglądając się wokoło okazuje się, że problemy te dotyczą nie tylko krajów wolniej rozwijających się, ale również- a może przede wszystkim „potęg” współczesnego świata.


Ja-oprawca czy ja-wybawiciel

Wiek XXI- nowoczesność, postęp, rozwój? Z pewnością tak. Jesteśmy częścią społeczeństwa informacyjnego. Z łatwością w kilka minut możemy odnaleźć większość danych, wiadomości, ciekawostek, czy skomunikować się z dowolnym człowiekiem na kuli ziemskiej. W którym jednak momencie do postępu i rozwoju dołączyła znieczulica i dehumanizacja tych, którzy nie mieszczą się w naszych „normach”? Analizując dzieje ludzkości wydaje się, że te potworności zawsze towarzyszyły społecznościom. Zmienił się jedynie zasięg krzywd, jakie każdy z nas może wyrządzić dowolnej osobie. „Każdy z nas? Ja też?” Tak. Każdy z nas dysponuje potężną bronią, którą może zniszczyć życie drugiego człowieka. Na szczęście ta broń może zmienić się w narzędzie skutecznej obrony. I to jedna z misji naszej Fundacji.


„Uniwersytet Równości” – Czy ma to sens?

Dzięki programom takim jak Erasmus+ organizacje, których powołaniem jest walka z nierównością i wykluczeniami, mają odpowiednie narzędzia, aby zwalczać przejawy dyskryminacji i edukować o tym, jak ważne jest tworzenie społeczeństwa opartego na równości i tolerancji. Korzystając z dobrodziejstw tego programu, mamy szansę realizować piękny projekt o nazwie „Uniwersytet Równości” we współpracy z europejskimi stowarzyszeniami z Bułgarii i Niemiec. Celem projektu, jest wymiana doświadczeń organizacji uczestniczących w zakresie problemów, z jakimi muszą borykać się osoby nieheteronormatywne oraz osoby w sytuacji uchodźczej, stworzenie wspólnych rozwiązań, które pomogą przeciwdziałać wykluczeniom w naszych środowiskach oraz wreszcie wymiana młodzieży, podczas której owoce naszej 15-miesięcznej pracy zostaną przekazane na wykładach i zajęciach warsztatowych. Wszystko po to, aby budować społeczeństwo otwarte i równe. Czy jest to forma pomocy, dzięki której problem dyskryminacji całkowicie i natychmiastowo zniknie? Oczywiście, że nie. Jednak powiększanie środowisk, o jednostki, które są w stanie działać na własnym terenie i aktywnie edukować o tym, dlaczego równość jest ważna, to początek wielkich zmian. Od czegoś przecież trzeba zacząć...

30 wyświetleń0 komentarzy

Zaktualizowano: 2 paź 2022

Powiedzenie w „grupie siła” w naszym przypadku sprawdziło się doskonale. Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom, Różowa Skrzyneczka i Centrum Praw Kobiet wspólnie, w ramach procesu inkubacji zorganizowanej przez Fundusz Sektor 3.0, projektują VIOLIN - stronę internetową z mapą dla kobiet doświadczających przemocy, pokazującą wolne miejsca w Specjalistycznych Ośrodkach Wsparcia w Polsce, w tzw. SOW-ach.

Czym są wspomniane SOW-y? To miejsca zapewniające ofiarom przemocy bezpieczne schronienie. Obecnie w naszym kraju funkcjonuje 37 takich ośrodków. Każdy z nich zarządzany jest przez inne organy (gminy, powiaty, kościół katolicki, NGO-sy), co rzutuje na sposób ich funkcjonowania i wzajemne sieciowanie.


SOW-y to wspaniałe miejsca, które są niezbędnym elementem systemu przeciwdziałania przemocy w Polsce. Niestety, ośrodki nie są wzajemnie zsieciowane, a ofiary przemocy muszą odbyć wędrówkę w Internecie, aby znaleźć odpowiednie informacje na ich temat. Nie ma bowiem jednego miejsca, gdzie kobiety znajdą informacje na temat wszystkich SOW-ów. Oczywiście jest strona ministerialna, jednak nie o takie wsparcie tutaj chodzi.


Zastanówmy się: szukająca szybkiej i doraźnej pomocy kobieta musi odwiedzać kilka stron internetowych. A przecież szuka schronienia dla siebie i swoich dzieci! Do tego dochodzą stres, dezorientacja i konieczność podjęcia niemal natychmiastowej decyzji, dodajmy niełatwej i - w tej konkretnej sytuacji - wydającej rzutować na całe jej dotychczasowe życie.


Dlatego też tworzymy stronę internetową z mapą i wyszukiwarką SOW-ów. Szukające pomocy kobiety w jednym miejscu znajdą potrzebne informacje: Przy pomocy filtrów będą mogły znaleźć ośrodek najbardziej odpowiedni dla nich i jej dzieci. Nasze rozwiązanie uważamy za innowacyjne, pomagające usprawnić system przeciwdziałania przemocy w Polsce. Nasze zdanie podzielają SOW-y, z którymi na bieżąco się konsultujemy, projektując nasze narzędzie. Bez ich wsparcia merytorycznego nasza praca na nic by się zdała. Musimy bowiem wpierw znać potrzeby ośrodków, których klientkami są potrzebujące pomocy kobiety, aby móc przygotować dobrze funkcjonującą stronę internetową, działającą zarówno na komputerach, jak i w wersji mobilnej. Stąd też ośrodki otrzymają od nas stosowne wsparcie, w postaci specjalnej strony, na której będą aktualizowały informacje o dostępności miejsc. Będziemy także służyć im pomocą koordynacyjną, zaś wokół naszego serwisu utworzymy przestrzeń odpowiednią do wymiany dobrych praktyk i doświadczeń między ośrodkami i do kształtowania strategii dotyczącej przeciwdziałania przemocy w Polsce.


Dzięki pracy inkubacyjnej konsultowaliśmy nasz projekt z ekspertami i ekspertkami z zakresu IT i UX designu, promocji i marketingu, etc. Ich porady okazały się dla nas niesamowicie istotne i pomocne. 15.02.2022 odbędzie się finał Sektora 3.0 i dowiemy się, czy VIOLIN otrzyma finansowanie. Trzymamy kciuki, ponieważ nasz pomysł naprawdę polepszy jakość życia wielu kobiet i przyczyni się do przeciwdziałania przemocy w Polsce.

34 wyświetlenia0 komentarzy

Od pewnego czasu angażuję się w tematach związanych z wykluczeniem mężczyzn. Po wielu latach ignorowania naszych problemów i dysproporcji w ilości pomocy udzielanej różnym grupom społecznym, zaczęły pojawiać się inicjatywy skierowane do facetów. Przestrzeń w której mężczyźni mogą czuć, że nie muszą nic. Nie wymaga się od nich sukcesów, heroizmu, wyglądania jak superman na sterydach. Gdzie zwyczajnie mogą przyjść i dostać pomoc.


Reakcje były różne. Część organizacji feministycznych samo rozpoczęcie rozmowy na temat problemów mężczyzn w przestrzeni publicznej potraktowało jako atak na kobiety. Pojawiła się kontra w postaci wkurzonych facetów. Zdeterminowanych żeby pokazać, że problemy mężczyzn istnieją. Ne zgadzających się na zamiatanie pod dywan tego, ile współczesne społeczeństwo kładzie na barkach mężczyzn.


Pojawił się też termin opisujący te oczekiwania: „toksyczna męskość”. I zamiast pomóc - wprowadził jeszcze więcej zamieszania i podgrzał dyskusję. Pod adresem osób, które go używają - oraz samego terminu - pada masa zarzutów. Spróbuję się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na ich temat.


„Toksyczna męskość” to nic innego jak mówienie, że mężczyźni są toksyczni!


Powiedzmy to na samym początku - twórcy tego terminu nie wykazali się empatią. Kładzenie „toksyczny” i „męskość” koło siebie w tym samym zdaniu - co może pójść nie tak? A tymczasem termin nie oznacza „jesteś toksyczny, bo jesteś mężczyzną”, tylko „społeczeństwo ma wobec mężczyzn toksyczne wymagania”. Nie wierzycie? Serio. Link do definicji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Toksyczna_męskość


Najlepiej moim zdaniem chwyta definicję to zdanie:

Według socjologa Michaela Flooda obejmują one „oczekiwania, że chłopcy i mężczyźni muszą być aktywni, agresywni, twardzi, odważni i dominujący”

Przykłady takiej toksycznej męskości?

  • Jasio dostaje od kolegów w szkole, ale ponieważ prawdziwy facet nie kabluje, więc Jasio dostaje dalej, bo przecież nie jest kablem.

  • Tomek jest jest drobnym chłopakiem i wstydzi się swojego wyglądu. Boi się odzywać, bo kiedy chce rozmawiać jest wyśmiewany i odtrącany. Jest samotny, ale nie ma się komu z tego zwierzyć.

  • Piotrek od czasu choroby mamy jest smutny, ale kiedy koledzy widzą jego łzy śmieją się z niego, że „zachowuje się jak baba”.

  • Michał lubi czytać książki, ale na przerwach musi chować się przed kolegami, bo upierają się, żeby siłować się z nim na rękę i wyśmiewają go, kiedy widzą go czytającego na uboczu.

Wiecie co mnie wkurza? Że mógłbym pod każde z tych imion podstawić swoje i by pasowało. Niekoniecznie sytuacja, ale towarzyszący tym sytuacjom ból, wstyd oraz przyczyny. I teraz, kiedy pierwszy raz w historii zaczynamy nazywać ten problem, to używamy do tego terminu który 95% odbiorcom wywoła przekonanie, że nie dość, iż w dzieciństwie byli gnojeni, to teraz - kiedy już z grubsza stanęli na nogi - nazywa się ich toksycznymi.


Tyle, że to nie ich nazywa się toksycznymi, tylko właśnie te idiotyczne przekonania: że nie wolno płakać, nie wolno poprosić o pomoc, że kiedy się to zrobi jest się gorszym i niemęskim.


Ten termin to nasz sprzymierzeniec, nie stygma.

Pozwala powiedzieć nam wprost:

  • "Nie mam i nie muszę mieć siły się tym teraz zajmować";

  • "Nie dam sobie z tym rady i proszę Cię o pomoc";

  • "Nie mam obowiązku tego robić tylko dlatego że jestem mężczyzną".


Jeśli istnieje termin „toksyczna męskość” to co z „toksyczną kobiecością”?


Nie mamy takiego terminu, bo "toksycznej kobiecości" już nie trzeba było językowo tworzyć. W czasie kiedy powstawał termin "toksyczna męskość" problemy i wymagania nakładane przez społeczeństwo na kobiety były już ponazywane przez ruchy feministyczne. Zwyczajnie potrzebowaliśmy słowa-parasola na wszystkie problemy na raz.


A jeśli chodzi o toksyczne kobiety - no tak, są. Ale my tutaj próbujemy zaopiekować się facetami gniecionymi przez społeczeństwo, a nie polować na każdą toksyczną osobę - bez względu na jej płeć.


Dlaczego „bycie męskim” jest uznawane za toksyczne? Mam prawo być kim chcę!


Jeśli faktycznie chcesz być odważny, aktywny, pewny siebie, to "toksyczna męskość" Ci tego nie zabiera. Każdy ma prawo być taki jaki chce, tak długo jak nie krzywdzi tym innych.


"Toksyczna męskość" zaczyna się wtedy, kiedy ktoś zaczyna mówić Tobie jaki masz być. Albo kiedy Ty zaczynasz mówić innym jacy oni mają być.


Różnica taka sama jak między "kobieta powinna mieć wybór między pracą a zostaniem w domu", a "kobieta ma obowiązek pracować".


Wszystko możesz - nic nie musisz.

169 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page