top of page
Szukaj

Wszystko mogę, nic nie muszę - kilka słów o „toksycznej męskości”

Od pewnego czasu angażuję się w tematach związanych z wykluczeniem mężczyzn. Po wielu latach ignorowania naszych problemów i dysproporcji w ilości pomocy udzielanej różnym grupom społecznym, zaczęły pojawiać się inicjatywy skierowane do facetów. Przestrzeń w której mężczyźni mogą czuć, że nie muszą nic. Nie wymaga się od nich sukcesów, heroizmu, wyglądania jak superman na sterydach. Gdzie zwyczajnie mogą przyjść i dostać pomoc.


Reakcje były różne. Część organizacji feministycznych samo rozpoczęcie rozmowy na temat problemów mężczyzn w przestrzeni publicznej potraktowało jako atak na kobiety. Pojawiła się kontra w postaci wkurzonych facetów. Zdeterminowanych żeby pokazać, że problemy mężczyzn istnieją. Ne zgadzających się na zamiatanie pod dywan tego, ile współczesne społeczeństwo kładzie na barkach mężczyzn.


Pojawił się też termin opisujący te oczekiwania: „toksyczna męskość”. I zamiast pomóc - wprowadził jeszcze więcej zamieszania i podgrzał dyskusję. Pod adresem osób, które go używają - oraz samego terminu - pada masa zarzutów. Spróbuję się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na ich temat.


„Toksyczna męskość” to nic innego jak mówienie, że mężczyźni są toksyczni!


Powiedzmy to na samym początku - twórcy tego terminu nie wykazali się empatią. Kładzenie „toksyczny” i „męskość” koło siebie w tym samym zdaniu - co może pójść nie tak? A tymczasem termin nie oznacza „jesteś toksyczny, bo jesteś mężczyzną”, tylko „społeczeństwo ma wobec mężczyzn toksyczne wymagania”. Nie wierzycie? Serio. Link do definicji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Toksyczna_męskość


Najlepiej moim zdaniem chwyta definicję to zdanie:

Według socjologa Michaela Flooda obejmują one „oczekiwania, że chłopcy i mężczyźni muszą być aktywni, agresywni, twardzi, odważni i dominujący”

Przykłady takiej toksycznej męskości?

  • Jasio dostaje od kolegów w szkole, ale ponieważ prawdziwy facet nie kabluje, więc Jasio dostaje dalej, bo przecież nie jest kablem.

  • Tomek jest jest drobnym chłopakiem i wstydzi się swojego wyglądu. Boi się odzywać, bo kiedy chce rozmawiać jest wyśmiewany i odtrącany. Jest samotny, ale nie ma się komu z tego zwierzyć.

  • Piotrek od czasu choroby mamy jest smutny, ale kiedy koledzy widzą jego łzy śmieją się z niego, że „zachowuje się jak baba”.

  • Michał lubi czytać książki, ale na przerwach musi chować się przed kolegami, bo upierają się, żeby siłować się z nim na rękę i wyśmiewają go, kiedy widzą go czytającego na uboczu.

Wiecie co mnie wkurza? Że mógłbym pod każde z tych imion podstawić swoje i by pasowało. Niekoniecznie sytuacja, ale towarzyszący tym sytuacjom ból, wstyd oraz przyczyny. I teraz, kiedy pierwszy raz w historii zaczynamy nazywać ten problem, to używamy do tego terminu który 95% odbiorcom wywoła przekonanie, że nie dość, iż w dzieciństwie byli gnojeni, to teraz - kiedy już z grubsza stanęli na nogi - nazywa się ich toksycznymi.


Tyle, że to nie ich nazywa się toksycznymi, tylko właśnie te idiotyczne przekonania: że nie wolno płakać, nie wolno poprosić o pomoc, że kiedy się to zrobi jest się gorszym i niemęskim.


Ten termin to nasz sprzymierzeniec, nie stygma.

Pozwala powiedzieć nam wprost:

  • "Nie mam i nie muszę mieć siły się tym teraz zajmować";

  • "Nie dam sobie z tym rady i proszę Cię o pomoc";

  • "Nie mam obowiązku tego robić tylko dlatego że jestem mężczyzną".


Jeśli istnieje termin „toksyczna męskość” to co z „toksyczną kobiecością”?


Nie mamy takiego terminu, bo "toksycznej kobiecości" już nie trzeba było językowo tworzyć. W czasie kiedy powstawał termin "toksyczna męskość" problemy i wymagania nakładane przez społeczeństwo na kobiety były już ponazywane przez ruchy feministyczne. Zwyczajnie potrzebowaliśmy słowa-parasola na wszystkie problemy na raz.


A jeśli chodzi o toksyczne kobiety - no tak, są. Ale my tutaj próbujemy zaopiekować się facetami gniecionymi przez społeczeństwo, a nie polować na każdą toksyczną osobę - bez względu na jej płeć.


Dlaczego „bycie męskim” jest uznawane za toksyczne? Mam prawo być kim chcę!


Jeśli faktycznie chcesz być odważny, aktywny, pewny siebie, to "toksyczna męskość" Ci tego nie zabiera. Każdy ma prawo być taki jaki chce, tak długo jak nie krzywdzi tym innych.


"Toksyczna męskość" zaczyna się wtedy, kiedy ktoś zaczyna mówić Tobie jaki masz być. Albo kiedy Ty zaczynasz mówić innym jacy oni mają być.


Różnica taka sama jak między "kobieta powinna mieć wybór między pracą a zostaniem w domu", a "kobieta ma obowiązek pracować".


Wszystko możesz - nic nie musisz.

148 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page